czwartek, 18 lutego 2010

Mój siatkowy bałagan na kuchennej półce.. Usiadłam na krześle i tak mi się te kolory spodobały..:-)
Córka mówi, ze zwariowałam, bo ciągle i wszędzie i wszystkiemu robię zdjęcia, ale to moja mała radość. Cieszę się, że znalazłam miejsce gdzie mogę sobie "opublikować" moje pstrykania.


I to wszystko, mam dzisiaj taki nijaki dzień, za to wiem, że jutro w pracy będzie szaleństwo. Zbieram siły:-) A wieczorkiem tradycyjnie fittnes:-)

A jeszcze na marginesie wspomnę, że stałam się nałogowym odwiedzajacym Wasze blogi..
Wspaniale się przy czytaniu i oglądaniu ich odprężam:-)

wtorek, 16 lutego 2010

Ha, dzisiaj śledzik.. Od rana słyszę różne przepisy na śledzie, a ja znam i często robię jeden jedyny przepis z matjasów. Dla mnie poprostu niebo w gębie. Nie mam żadnych zdjęć, ale jest bardzo prosty w wykonaniu, być może znacie ten przepis.
Układamy warstwami najlepiej w przeźroczystej miseczce:
*ugotowany i starty na dużych oczkach ziemniak
*pokrojony w kostkę matjas (wcześniej wymoczony)
*w kosteczkę pokrojona cebulka
*majonez wymieszany z jogurtem naturalnym wedle uznania
*ugotowana i starta na duzych oczkach marchewka
*starty ser
*utarte jajko
Dzięki matjasowi i ugotowanym w posolonej wodzie warzywom nie trzeba przyprawiać.
Lekka, zdrowa i nie za bardzo tucząca sałateczka:-)
Kilka razy już w swoim życiu pisywałam pamiętniki, wspomnienia, notatki codzienne. Czasem coś rysowałam, często czytałam książki, czerpałam pomysły z czasopism na nowe potrawy, albo pielęgnowanie roślin, czy urządzanie wnętrz. Ale przyszedł czas, że odeszłam od tych małych przyjemności, zajęłam się bardzo przyziemnymi sprawami, i zapomniałam co jest w życiu ważne. Małe rzeczy cieszą najbardziej, trzeba je zauważać, trzeba zrobić cos dla siebie. Trzeba pokochać każdy dzień.
Od kilku lat moje życie było jednym wielkim obowiązkiem. „Było” na szczęście. Ostatnie święta bożego narodzenia były dla mnie przełomowe. Ale to, w dużej mierze, dzięki codziennym odwiedzinom na blogach zdolnych i kreatywnych dziewczyn. To ich otwartość na innych ludzi, ogromna życzliwość dała mi dużo do myślenia. Pokazałyście mi jak zatrzymać się w tym szalonym świecie, jak spojrzeć na zwykłe-niezwykłe rzeczy, przedmioty, rośliny; zatrzymać tę codzienność w kadrze i podać dalej.. Odrzucam od siebie myśli o problemach, codzień dziekuję za zdrowie, za męża, za dzieci. Pamiętam, kilka lat temu ktoś złożył mi życzenia bożonarodzeniowe, żebym częściej się uśmiechała. Musiało być naprawdę kiepsko, skoro już nie tylko najbliżsi zauważali moją smutę:-( Uśmiech i jeszcze raz uśmiech na twarzy.:-) Zaczęłam otaczać sie aniołami, hihi.. Prawdziwymi i tymi mniej..:-) Jeszcze żadnego nie zrobiłam własnoręcznie, ale to tylko kwestia czasu.

W miniony weekend miałam kolejną rocznicę urodzin, stąd te powyższe wywody..
Więc teraz muszę się pochwalić-róże dostałam w prezencie od mojego brata.. Szkoda, że nie możecie poczuć ich zapachu..Tego się poprostu nie da opisać :-)


A to M.narysowała dla mnie :-)

czwartek, 4 lutego 2010

Llooka pisze, że u niej monotematycznie..A co ja mam powiedzieć?..Nic tylko zima i zima i śnieg.. Ogrzejmy się więc przy kominkowym ogniu..


Wyobraźcie sobie, ze jestem teraz w pracy..ale nie mam za bardzo roboty.. Gdyby mój szef wiedział czym się zajmuję..:-) No ciekawe, co by zrobił.. Od internetu nie może mnie odłączyć, bo muszę go mieć:-) A klienci nie przyjeżdżają, bo zima, i stali na budowie nie potrzeba.. Cieszę się bardzo, że mogę nacieszyć oczy Waszymi zdjęciami, poczytać co Wam w duszy gra. Jestem raczej typem samotnika, tzn. nie spotykam się ze znajomymi, chociaż mam ich dużo. Nie chodzę na pogaduchy, nie plotkuję przez telefon. Czasami denerwuje mnie to, że nie mam komu się wygadać, bo to też dla każdego jest potrzebne. Jak już dojdę po pracy do domu, odbiorę M. z przedszkola, zrobię zakupy, nie mam ochoty wyrywać się z domu.
I tak, powtarzam się, ale dzięki blogom koję moją duszę..:-)


 A tak między nami, to mam wreszcie możliwość pokazania zdjęć. Zrobione zwykłą idiot-kamerą, ale co tam, liczy się radość z pstrykania i motywacja, którą teraz mam!
Kolejna noc nie przespana, a raczej przespana w strzępach.. Który to już rok?.. Piąty, czy szósty.. Straciłam rachubę. Pocieszam się tym, chociaż to marne pocieszenie, że dzieci rosną i będą coraz bardziej samodzielne..

Środek nocy a za oknem znowu sypie.. jak przyjdzie odwilż zaleje nas jak nic:-( Ale jak się tak stoi przy kominku, to nawet fajnie sypie ten śnieżek, jest tak bajkowo. Sami popatrzcie:-)


A to już ranek przed domem. W tle przebłyski wschodzącego slońca..




A jutro lenistwo.. wprawdzie tylko pozorne z dzieciakami w domu i na pewno pobudka już o 6ej, ale przynajmniej nie trzeba na gwałt się ubierać i męczyć się z wyprawką M. do przedszkola. Generalnie lekkie spowolnienie tempa dobrze mi zrobi. Dziś muszę tylko zrobić zakupy - mam zamiar upiec chlebek.. Kolega z pracy piekł ostatnio, zachwalał przepis więc teraz moja kolej.. Jeżeli wyjdzie to nie omieszkam podać przepisu dalej.. Na oko wydaje się bardzo prosty w wykonaniu.

środa, 3 lutego 2010

Kolejna już rocznica, hmm..14-sta rocznica ślubu. Wspominam często ten dzień, najważniejszy dzień mojego-naszego życia. Ale czy najszczęśliwszy? Niestety nie.. E, nieważne. Człowiek młody i głupi, nie myśli o problemach. Po prostu je chwyta garściami i rozwiązuje, lepiej lub gorzej. Patrzyłam ufnie w przyszłość, bo miałam mojego W.
Uśmiecham się na wspomnienie tamtych wariackich dni, tygodni, a nawet miesięcy. Trudno było pogodzić rozstanie z rodzicami i rodzeństwem, obcy dom, obcy właściwie ludzie..

Dziś tworzymy bardzo szczęśliwą rodzinę. Trójka dzieci w zupełnie różnym wieku, z zupełnie różnymi problemami: gimnazjum, przedszkole i ten najmłodszy – muusiu, opa..:-)
Szwagier mój, kiedy jest u nas, mówi, że w tym gwarze by zwariował (ma jedną dorastającą córę) , ale prawie co dzień nas odwiedza, wita się z dzieciakami, bawi się z nimi.
Wiwat rodzinka i data rozpoczynająca to wspaniałe dzieło!!

wtorek, 2 lutego 2010

Zima i śnieg jest wszechobecna. Własnie słyszałam w radio nowe zapowiedzi śnieżycy. Lubię zimę i tęskniłam do niej, ale już mi zbrzydła. Przez nasze kochane miasteczko z trudem można przejść kilka kroków, samochodem też ciągle grzęźniemy w jakimś błocie zmieszanym z solą.. ble.. Ale mimo to ciągle powtarzam moim córkom: zapamiętajcie ten śnieg, nacieszcie sie nim, bo niewiadomo za ile lat bedzie następny.
Mimo, ze tak narzekam na zimę wybralismy się w niedzielę nad morze. Popatrzcie jak jest pięknie:-) A zabawy?..do dziś mnie ciarki przechodzą, co moja rodzinka tam wyprawiała.. Tylko ja z Tomusiem na saneczkach, z daleka i bezpiecznie:-)
Żałuję ogromnie, że nie mam takiego hobby jak moje blogowe koleżanki, ciągle wynajduję nowe wymówki, żeby zająć sie czymś innym.. Ale powolutku kompletuję różne drobiazki, myslę, kombinuję.. Liczę, że w końcu się przemogę i też Wam coś pokażę. Jak narazie codziennie (!) mykam na fitness. Cudnie jest, jestem bardzo szczęśliwa, bo przez wiele lat się zbierałam, aby trochę sie poruszać. A teraz codzień skaczę, dance-uję, pocę się i ujędrniam moje wymęczone przez ciąże ciałko. A widzę tez, że popularność takich gimnastyk jest bardzo duża..aż za duża, bo ciasno troszkę:-)