Finiszujemy z klateczką..zostało tylko lustro do powieszenia i deski na balustrady.. Ale ja jestem już zachwycona.. Dawno zmiana mnie tak nie cieszyła. Zresztą widziałyście, klatka była obskurna, że się tak nieelegancko wyrażę..
Zdjęcia robiłam wczoraj wieczorem, kolor na zdjęciach wyszedł żółtawy, ale nazwa farby to koktajl krewetkowy i tak faktycznie oddaje ten odcień na ścianach:-)
Grzybek ma wysokość ok. 0,5mb i calusieńki jest zrobiony z drewna wyciosany piłą elektryczną
Pastele na ścianach poczyniła moja starsza córunia, narazie są dwa, ale namawiam na ją na kolejne.
Wiem, że cóż można wymyślić na klatce, ale ja jestem dumna z mojego męża. Trochę płytek, trochę farby, dużo samozaparcia i chęci.. Wykonał wszystko perfekcyjnie. Jest czysto, jasno, ciepło, miło..
A za dwa dni wesele! Siostra męża się "obrączkuje".
miłego dzionka, u nas deszcz ze śniegiem i zimno..
pozdrówka i wielkie dzięki za odwiedziny:-)