czwartek, 22 lipca 2010

Dzien dobry, umiliłam sobie dziś moją szatę graficzną na blogu, śliczne różyczki które tak lubię(któż zresztą ich nie lubi..)
Zajrzałam dziś do bestyjeczki, to jej dzieło. Zapraszam do odwiedzenia jej bloga, o ile jeszcze go nie znacie. Jest bardzo zdolną i sympatyczną osobą.. Od razu milej mi na serduszku..
Klient właśnie podrzucił nam lody ... mmmmm....pysznościowe.... zajadamy się z rozkoszą... a na dworze 36 kreseczek:-)
Zdjęć nadal brak:-) (tu uśmiecham sie do mężusia - on wie o co mi chodzi:-))

środa, 21 lipca 2010

Upały mówicie?...cholipcia, ja siedzę w pracy, widzę tylko skrawek nieba, i podglądam Wasze słoneczne blogi i zdjęcia na nich, ze spacerku, z bytności na łonie natury..Cieszę się, że piszecie tak licznie, mogę nacieszyć oko.
 Kurcze, czemu tak mam...Praca absorbuje mnie na całego, ciągła gonitwa, nie mam kiedy wyjść pooddychać świeżym powietrzem. Ciągle w czterech ścianach, albo za kółkiem.. Młoda ciągle męczy mnie o plażę, wiem, też jej ciężko w przedszkolu ukrop, chce poszaleć, popluskać się.. A ja co?..wyrodna matka, trzymam dzieciaki w chałupie. Zła jestem jak nic.. styrana i  zniechęcona. Planów mnóstwo, realizacji zero..Co tu zrobić, co tu zrobić...? może ktoś mnie kopnie w ten mój szanowny zadek...plis.
Tylko, ze ja nie cierpię tłoku, nie cierpię korków, a mieszkam na trasie na półwysep i wystarczy wyjechać z bocznej i już stoisz w ślicznym, długim ogonku, codzień......
Pocieszam się myślą, że chociaż starsza jak narazie wakacje ma super, to głównie dzięki mojej koleżance. Kilka dni po skończeniu szkoły spakowała się i jechała do niej na tydzień na wieś, dwa dni w domu i znowu na tydzień..tam jest baaaseeen i wielka trampolina, dużo kolegów, fajne towarzystwo.. Od dwóch dni ja goszczę córkę koleżanki u siebie ale tylko do piątku, bo w sobotę obie jadą na mazury na kolonie jeździeckie.. Kurczę, no po prostu marzenie... zazdroszczę jej i cieszę się bardzo, że mimo braku jakichkolwiek planów udają się te wakacje:-)chociaż jej..Właściwie nie mamy nawet kiedy pogadać..

Domek się ślimaczy, dzień za krótki, Waldi działa w nim tylko w weekendy, to za mało.. Chociaż stoi już piętrowe łóżeczko dla dzieciaków, płytki w łazience "się kładą", jeszcze szambo- najważniejsze(!) hehe
Taras ogromny ułożył mężuś którejś soboty. Mozna ukryć się pod parasolem i przymknąć oczko i pomarzyć;)
Ale, ale..zebrałam czarne porzeczki i dziś będę działać z naleweczką.. Niestety bardzo długi czas oczekiwania, ale warto..
U.w.i.e.l.b.i.a.m. nalewki wszelakie. Piwa za to nie ruszę..
Zdjęć nowych żadnych nie mam bo córa nosi aparat ze sobą...ech..bida z nędzą..

A teraz obiecane ikony, namalowane przez artystkę, tym razem z Gdyni, nie z Bieszczad jak poprzednia. Jedna z nich będzie prezentem, druga dla mnie..





Na zdjęciach są matowe, ale w rzeczywistości mają piękne kolory, są takie "żywe" i lśniące. Namalowane oczywiście na desce.
Trzymajcie się dziewczyny (i chłopaki, bo wydaje mi się, ze kilku też tu zagląda)
Milego dzionka, ja zaraz wyjeżdżam do domku, chociaż najpierw zakupy, po drodze jedno przedszkole, potem drugie.
:-)

piątek, 9 lipca 2010

sennikowo...

Cześć Koleżanki.. czy wierzycie w sny, albo raczej w ich przepowiednią moc?.. Ja nie podchodzę do tego bardzo serio, ale każdy wyraźny sen zapisuję w małym notesiku i muszę przyznać, że przynajmniej część się sprawdziła...i to nie był przypadek..
Na przykład kilka lat temu śniło mi się, że zbieram pisanki na boisku szkolnym.. W senniku znalazłam, że czeka na mnie jakaś nowina.. I co?.. za kilka dni dowiedziałam się, ze jestem w ciąży..hmm..
Albo którejś nocy zabiłam 3 wszy biegające po ścianie.. Brrr...ale wracając z pracy w dzień po tej właśnie nocy na komodzie leżało 295zł.. pytam się co to za kasa...okazało się, że listonosz przyniósł zwrot z ubezpieczenia na które czekałam już ponad 2miesiące i właściwie zapomniałam o tym. 3wszy = 3 stówki hehe
Kilka było takich snów, raczej już nie tak wymownych jak te dwa. Bardzo czesto śni mi się, że uciekam gdzieś i nie mogę uciec, albo wojna i ukrywanie się, albo pływam sobie w morzu...
A dziś w nocy śniło mi się.... ok, nie będę opowiadać, ale trzy najważniejsze wątki : obiad rodzinny w towarzystwie księdza i kolega ze złamaną nogą.. po sprawdzeniu w senniku: każdy z tych wątków mówił o czekającej mnie zmianie pracy na lepszą.. Hmmm.. trzy zbiegi okoliczności w jednym śnie?.. ciekawe co z tego wyniknie..
Jeżeli znacie jakieś linki do senników dajcie znać, bo opieram się na tych które wyskakują na górze w google.pl

I jeszcze coś..Kolega z pracy zaraził mnie troszkę ikonomanią.. Zamówiłam u malarki jedną ikonkę z Maryją i Duchem Świętym, śliczna będzie, cała w niebieskosciach, ale na nią muszę troche poczekać. Wczoraj za to pocztą przyszła ta oto ikonka namalowana przez artystkę z Bieszczad, która dodatkowo zajmuje sie pisaniem wierszy. Ikona jest połączeniem dekupażu i tradycyjnego malarstwa.
Wisi już w korytarzu na takim wąskim słupie, i pasuje idealnie.

W realu wygląda jeszcze ładniej, na grubej deseczce, wspaniałe złocenia..
pozdrawiam Was serdecznie i zyczę udanego weekendu.
U mnie szykuje sie impreza na działce (urodziny córy), a w niedzielę - morze..pełne, nie zatoka.. Taką mam nadzieję w każdym razie..
Miłego:-)
P.S.wracając do poprzedniego posta, z tatą o niebo lepiej, zabieramy go prawie codzień na działkę, dostaje jakieś specyfiki przepisane przez dobrego lekarza.. Jest ok. Gorzej sprawa ma się z opiekunką, ale tutaj czas pokaże. Narazie zapisalam mlodego do przedszkola..od poniedzialku zaczyna nową edukację..:-)
oj, bedzie sie działo..