wtorek, 24 sierpnia 2010

kryzys mija...powoli...

Tym razem synuś ma infekcję..
Od ponad miesiąca "bujamy" się z choróbskami, na mijankę, dosłownie.. Wczoraj byłam z młodą u laryngologa, nic złego nie widzi, a że mam zaufanie do tej doktorki, więc muszę teraz i ja uwierzyć, że będzie dobrze:-)
Młody kaszle jak szalony, dziś został ze starszą córką w domu.. Kurcze, super, że mogę powierzyć jej młodsze rodzeństwo. Siedzi teraz już z dwójką..i świetnie sobie radzi:-)
Wczoraj byłam kłębkiem nerwów, dziś jest już trochę lepiej. Zwolniłam się wczoraj z pracy około 12ej..Ale super tak kończyć pracę.. I zakupy zrobione, i sukienki na najbliższe dwa wesela zakupione, i z dziećmi spokojnie się pobawiłam i obiad ugotowany, no i laryngolog  w sąsiednim mieście zaliczony.. Bajczyk:-)

Dziś siedzę w necie i szukam jakiś sposobów na zwiększenie odporności moich przedszkolaków..
I znalazłam takie dwie stronki, niewiele napisane, ale warto.. sama natura..:
hartowanie
hartowanie II
A może Wy macie jakieś sprawdzone sposoby, oprócz warzyw, owoców.. Podpowiedzcie

A co do sukienek..dawno nie byłam tak zadowolona z zakupu. Nie lubię łazić po sklepach, nigdy nic ciekawego dla siebie nie widzę.. A tu jeszcze sukienki..Jak dla mnie koszmar..Jak już coś sobie kupię to święto jest.. No i tak chodzilam od czerwca za czymś do ubrania stosownego na wesele. W końcu stwierdziłam, że ubiorę tunikę, czarne spodnie i będzie ok..Ale w sobotę, przez przypadek zahaczyłam o sklep przy szwalni, mały, niepozorny, bez szyldu. Dawno slyszałam,że fajne ciuchy można tam trafić i rzeczywiście.. Od kolorów głowa bolała..wzory, kroje przeróżne.. Ach, chciałoby się więcej, ale wyniosłam stamtąd 3 sukieneczki, satynowe, idealny krój, za kolanka.. Powiesiłam je sobie na drzwiach od szafy i oglądam..Wariatka..Każda w innym zupełnie kolorze, stylu, choć ten sam krój.
:-) Zdjęć brak, choć wiem, że zdjęcia nie oddadzą ich czaru:-)
Dziewczyny, pozdrawiam Was cieplutko dziękując bardzo za odwiedziny i pokrzepienie serca i duszyczki.
miłego dzionka
P.S. a to mój maly śpioszek:-)

4 komentarze:

  1. Mówią, że dzieci muszą się wychorować. Moja córka ma 24 lata i jesienią zawsze jest chora !
    I do dzisiaj nie znalazłam sposobu na infekcje.
    Buziaki dla Maluchów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam kiedyś w przychodni jak rozmawiały babki o łykaniu codziennie łyżeczki kitu pszczelego jakoś tam z kroplą spirytusu. Niestety dokładnej receptury nie zapamiętałam.
    Życzę zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oJ BIDZIULKI!Nie mam sposobów na hartownie jakichś specjalnych.Czesto słyszę o podawaniu tranu.
    Czekam na fotki sukienek.Ja tez przygotowuje sie powoli do weselka.Pozdrówka-aga

    OdpowiedzUsuń
  4. no właśnie, dzieciaki muszą się wychorować.. Ale wcześniej przez to mamusię wykończą.. Wiem, najlepsze lekarstwo to brać wszystko na "luz"..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz:-)