U nas czas sie jakby zatrzymał na te dwa dni..jakoś tak miło i spokojnie było..
Z budową wydaje mi się, że jesteśmy na półmetku.. Dzisiaj lub jutro (ciągle się o to pytam męża i ciągle zapominam) mają przyjechać okna i drzwi będą wstawiane. Na działce spędziliśmy cały weekend, oczywiście nocki w mieście. Dzięki temu udało nam się bardzo dużo uporządkować w ogrodzie z roślinami, zwłaszcza koszenie trawy zajmuje nam mnóstwo czasu. Ale mimo pracy z wyrywaniem chwastów odpoczynek był jak najbardziej udany.
W sobotę byłam pełna euforii, szczęśliwa, ale już wczoraj trochę mi się zmieniło.. Boszzz, dlaczego ja taka jestem..ciągle muszę wyszukiwać jakieś problemy w stylu, że mogliśmy zrobić inaczej, a że właściwie po co taki duży ten domek, duże koszty, itd..i czar prysł..dzisiaj jestem trochę zdołowana..
Ogólnie to bardzo się boję (bardzo!), że dzieciaki będą sie tam nudzić, że nam z czasem nie będzie się chciało tam przyjeżdżać, że będziemy uziemieni i już w ogóle nie będziemy jeźdźić na żadne wycieczki poza działką..i w ogóle jeszcze kilka innych pierdół, łącznie z odwiedzinami złodziei :-( be
pomocy!!
Nienawidzę kiedy taka jestem, współczuję mojej rodzinie, że muszą wtedy ze mną wytrzymać.....
Kurcze, ja zawsze tak mam kiedy kasa sie kończy, materialistka ze mnie straszna, psuję przez to życie sobie i innym. Przepraszam..:-(
Wracając do domku, to tak wygląda obity juz deskami.
Jeszcze jest jasny, zastanawiamy się intensywnie nad kolorem bejcy, wszystkie dostępne wydaja nam się za ciemne, a taki sosnowy będzie za bardzo świecił na tle zieleni lasu.
A takie małe cuś stało za domkiem..okazało się, ze to domek na studnię:-)
A tak wygląda w środku. Takie naturalne drewno chcemy zostawić, pociągniemy Caponem, aby nie ściemniało.
Po lewej okna kuchenne, po prawej drzwi do łazienki.
Widok z naszej sypialni na skalniak.
A to znowu dwa kuchenne okna.
Ach, baba głupia jestem. Zamiast się cieszyć, zamiast otworzyć wodze fantazji - wymyślam zmartwienia. Za dwa dni Dzień Taty, spotkam sie z rodzinką, o.. może ciacho upiekę..Humor mi się polepszy.
Lilie nam zakwitły w obu oczkach
O, a tu bańki, ulubiona zabawa dzieciaków..
Przepraszam za moje smutasy, ale tak mam. Czasami za dużo gadam, a wiem, że własnie w takich chwilach powinnam sie zamknąć..Mam nadzieję, że u Was jest lepiej, ba..że jest bardzo dobrze. Tego Wam życzę.
pozdrawiam cieplutko (siedzę właśnie przy grzejniczku)
To cudowne, że dom powstaje w "kosmicznym" tempie !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Myślę, że te czarne myśli są tylko takie przejściowe. Jak tylko wykończycie domek to zobaczysz,że nie będziecie chcieli go nie odwiedzać, no i dlaczego dzieciaki miałyby sie tam nudzic? Jest tam tyle miejsca na działanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie życząc samych pozytywnych myśli:)
a Ty jakies drozdze podyspalas pod domek ze ci tak rosnie ;) ;)
OdpowiedzUsuńOch przepedzaj czarne myśli!!Domek rosnie genialny!!!Szukaj tylko pozytywów w szarości dnia!!!!!!!!!!!!!!Pozdrówka-aga
OdpowiedzUsuńcudny domek !!! w srodku rewelacja , marze o takich drewnianych scianach! aaa i tym caponem to tak lekko pociagnij, za chwile sie zarazisz od blogowiczek stylem skandynawskim i bedziesz malowac na bialo :) ja niestety juz stracilam glowe w tym temacie i nie zaluje :)
OdpowiedzUsuń